Niezapomniane wyprawy

 

Na mocy postanowień jałtańskich po II wojnie światowej Polska znalazła się pod wpływami Rosji Sowieckiej. Tzw. „żelazna kurtyna” dzieliła Europę na dwie części : kapitalistyczną i socjalistyczną. Kontakty ekonomiczne, kulturalne i turystyczne z „demokratycznymi krajami zachodu” były b. utrudnione. Po wojnie, z Polski na Zachód praktycznie mogli wyjeżdżać jedynie politycy i sportowcy. Jeszcze w czasach studenckich (1963-68) szczytem marzeń była bardzo kosztowna, kilkudniowa wycieczka do Paryża.

Nie udało mi się w tym czasie przekroczyć zachodniej granicy PRLu, a pierwszym krajem, który odwiedziłem latem 1966r. była Rumunia. Pracując w komisji Wycieczek krajowych Rady Uczelnianej Zrzeszenia Studentów Polskich Politechniki Warszawskiej, wykupiłem dwutygodniowe wczasy w kurorcie czarnomorskim – Mamai. W następnych latach odwiedzałem NRD i Czechosłowację w tzw. „pasie konwencji”.

Wyjazd na Zachód był w dalszym ciągu bardzo utrudniony. Pewne „otwarcie na Zachód” nastąpiło w 1970 r., po dojściu do władzy E. Gierka. Biura Podróży - „Gromada”, „Turysta”, a szczególnie „ORBIS” - organizowały wycieczki do krajów Azji i Afryki. Przy dość wysokich zarobkach taki wyjazd nie stanowił dla mnie większego problemu.

I tak w październiku 1972 r. brałem udział w wycieczce orbisowskiej do Egiptu. Pamiętam jak pewnego poranka wyjechaliśmy za Kair i w oddali zobaczyłem piramidy w Gizeh! To był prawdziwy szok. Poczułem „bluesa” i wiedziałem, że muszę podróżować. Półtora roku później, też z „Orbisem”, wyjechałem na trzy tygodnie do Indii. Pobyt w kraju „Nad Gangesem” stanowił w owym czasie pewną nobilitację, wstęp do ekskluzywnego klubu podróżników. Dla mnie był etapem przed kolejnymi wielkimi przygodami z „Orientem”.

 

Najpierw była fascynująca przygoda na pustyni w Iraku. Dała mi szansę zmierzenia się z tym bodajże najbardziej nieprzyjaznym dla człowieka krajobrazem świata, ale i okazją poznania jakże bogatej i różnorodnej kultury Mezopotamii. Pobyt w „Kraju 1001 baśni” był także okazją do odwiedzenia jednego z najbogatszych ówczesnych krajów świata - Kuwaitu, oraz egzotycznych wypraw do Syrii, Jordanii i nad M. Martwe.

 

Czas płynął, miałem już sporo pieniędzy zarobionych na kontrakcie, z których część przeznaczałem na wyjazdy zagraniczne. W dalszym ciągu w kręgu moich zainteresowań pozostawała Azja. W tym czasie przestałem pracować w geodezji, a zająłem się na dobre przewodnictwem po Krakowie i działalnością popularyzatorsko-oświatową. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności zostałem wybrany członkiem Zarządu Krakowskiego Koła Przewodników Miejskich, v-ce Prezesem ds. Szkolenia i szefem wycieczek zagranicznych. Miało to oczywiście duży wpływ na kontynuowanie mojej pasji podróżniczej. W lecie 1977 r., znowu z Orbisem, wędrowałem po Kazachstanie, Uzbekistanie, i Kirgizji, a w czerwcu 1978 r. zaproponowano mi wyjazd do Korei Płn. Była to pierwsza powojenna wycieczka do tego kraju! Tych osiemnastu dni (za symboliczne 18 tys, zł dziś 1,80 zł.) spędzonych w tym pięknym i strasznym kraju nigdy nie zapomnę!

 

W tym czasie Zarząd Wojewódzki PTTK w Krakowie przygotowywał pierwszą wielką przewodnicką wyprawę trampingową na Zachód. Miały one charakter szkoleniowy. Zwiedzaliśmy najciekawsze miasta, a w nich pałace, świątynie i muzea. Każdy z przewodników miał za zadanie przygotowanie i oprowadzenie po pewnym odcinku trasy.

W sierpniu 1978 roku po raz pierwszy udałem się za „Żelazną kurtynę”, do Austrii i Słonecznej Italii. 8 VIII. 1978 r. dotarlimy do Rzymu, a dzień później uczestniczyliśmy w pogrzebie papieża Pawła VI . Czy ktoś wówczas przypuszczał, że już wkrótce niezbadanym wyrokiem Boskim na stolicy Św. Piotra zasiądzie nasz „Szef” – metropolita krakowski Karol kard. Wojtyła i Polacy do Italii będą wpuszczani bez wizy! Decyzja kardynalskiego conclave z 16 X.1978r., a później wybuch „Solidarności” sprawił, że Europa stawała się coraz „bliższa”, a problemy z przekroczeniem granic łatwiejsze do pokonania. Rok później, z przewodnikami krakowskimi, odwiedziłem Francję i Szwajcarię; dwa lata później, Grecję, a w 1981 r. dawną Jugosławię.

     



Niestety, wprowadzenie przez gen. W. Jaruzelskiego „stanu wojennego” brutalnie przerwało proces przemian wolnościowych. W grudniu 1981 r. biura podróży anulowały wszystkie wyjazdy zagraniczne. Wpłacone w „Turyscie” 174 USD na tygodniowa wycieczkę do Londynu zwrócono mi (w złotówkach) i do tej pory nie byłem na Wyspach Brytyjskich!

Gdy nieco złagodzono ograniczenia w poruszaniu się, nadszedł okres „wycieczek promowych” do krajów nadbałtyckich. Były to dziwne wycieczki; z Polski wypływało 200- 300 osób, a wracało mniej niz połowę. Polacy masowo uciekali na Zachód. Mówiło się o promach w „jedną stronę”. Zaliczyłem trzy takie wycieczki: do Finlandii, Danii i RFN-u

 

Koniec lat 80-tych to znowu powrót do sytuacji sprzed ok. 10-15 lat, kiedy to łatwiej było wyjechać na Wschód. W 1987 r. byłem m. in. we Wietnamie, oraz w znaczący sposób pomagałem koledze w organizacji trampingu do Hiszpani i Portugalii. Wreszcie w 1988r. podjąłem się samodzielnie organizacji wielkiej wyprawy do Skandynawii (o której piszę w innym miejscu). W tym też czasie po raz pierwszy odwiedziłem „Kraj nad Bosforem” i od razu zaczęła się trwająca do dziś moja fascynacja tym krajem!

 

 

Zbliżał się 1989 r. i kończył okres pojałtańskiego zniewolenia i wielu ograniczeń, także w poruszaniu się. Powoli likwidowano książeczki wizowe, zaczęto wydawać paszporty z wieloletnim okresem ważności (a nie tak jak dawniej na jedną wycieczkę, gdy po powrocie trzeba było go zwracać), znoszono wizy...

 

 

Odbywając te niezapomniane wyprawy nie mogłem nawet śnić, że jest to wstęp, lekcja z zakresu sztuki przetrwania, etap przygotowań do tej największej przygody życia jaką była samotna wyprawa dookoła świata!

Po powrocie z wyprawy do Turcji „Solidarności MPK Kraków” w 1991 r. jeden z jej uczestników zaproponował mi udział w planowanej przez studentów KUL wyprawy dookoła świata...

Warto jeszcze wspomnieć, że zdobyte doświadczenie w trakcie samotnej wyprawy dookoła świata w 1992-94 i kolejnych ekspedycji, wykorzystywałem do organizacji innych wypraw. Warto przynajmniej te najciekawsze wymienić:

  • Wyprawy do Turcji (12)
  • Wyprawy z „Kresami” na Podole i Za Koło Polarne
  • Wyprawy na Wołyn w 2007 i w 2008 r.
  • Wyprawy do Indii
  • Wyprawy na Daleki Wschód
  • Wyprawa do Mołdawii
  • Wyprawa do Iranu
  • Wyprawa do Albanii
  
  


  
  

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

I jeszcze jedna uwaga:

- słusznie uważa się, że podróżowanie przed 1989r. było przywilejem i był on udziałem tylko tych, którzy współpracowali ze Służbami Bezpieczeństwa PRL. Byli piloci wycieczek zagranicznych i tzw. „podróżnicy”, którzy za dostarczanie odpowiednich materiałów czerpali wymierne korzyści. Ja prawie wyłącznie podróżowałem za własne pieniądze, pracowałem za granicą i tam otrzymywałem wsparcie od ludzi zafascynowanych tym, co robiłem. Dla mnie podróżowanie było okazją do pozniania świata, przeżycia wielkiej przygody, ale też i szansą służenia Ojczyźnie-Polsce. Nigdy nie podjąlęm się współpracy z odpowiednimi służbami PRL-u (patrz pismo z IPN-u ).

 

Władysław Grodecki